Rosja zaszokowała świat skalą dokonywanych na Ukrainie mordów. Wszystko w imię odbudowy imperium. Przed wielu laty Zbigniew Brzeziński podkreślał konsekwencję i upór ekspansji terytorialnej Rosji:
Skala i trwanie takiej terytorialnej ekspansji stanowi niewątpliwie o najbardziej niestrudzonym imperialnym pędzie znanym w historii.
Zwracał uwagę, że:
[...] trwałą konsekwencją tej uporczywej ekspansji terytorialnej jest wyłonienie się wśród Wielkorusów «świadomości imperialnej».
Cała historia władzy Putina potwierdza ową konstatację byłego doradcy do spraw bezpieczeństwa prezydenta USA, Jimmy’go Cartera. To dzieje wojen, mordów i bezgranicznego barbarzyństwa. Jurij Afanasjew ostrzegał już w roku 2001, że „współczesna Rosja stanowi zagrożenie dla samej siebie, a przez to także dla innych”. A gdy świat zaczął odkrywać kolejne dowody zbrodni i brutalnych akcji, jakie służby putinowskie przeprowadzały w wolnym świecie, Peter Zwack, emerytowany oficer amerykańskiego wywiadu wojskowego i były attaché obrony w ambasadzie Stanów Zjednoczonych, powiedział:
Myślę, że zapomnieliśmy, jak bezlitośni potrafią być Rosjanie”. Cała historia Rosji jest unurzana we krwi.
Ostatnia bitwa Rzeczypospolitej Obojga Narodów rozegrała się na warszawskiej Pradze 4 listopada 1794 roku. Armia Aleksandra Suworowa po czterech godzinach walk przełamała pozycje Polaków. Rosjanie, aby wymusić poddanie miasta, wymordowali od pięciu do dwudziestu tysięcy ludzi. Cel osiągnęli. Obrońcy wycofali się z prawobrzeżnej Warszawy, miasto poddało się. Ambasador Wielkiej Brytanii, pułkownik Wiliam Gardiner, raportował do Londynu:
Z najwyższym żalem informuję Waszą Lordowską Mość, że atakowi na linie obrony Pragi towarzyszyło najstraszliwsze i zupełnie niepotrzebne barbarzyństwo....
Ciała pomordowanych leżały długo, bezczeszczone przez dzikie zwierzęta. Ludobójstwo to wpisane zostało w trzeci rozbiór Polski, w unicestwienie naszej państwowości i narodu. Ale też w historię carskiej Rosji, bolszewickiego imperium i putinowski nazizm. Katarzyna II dla uczczenia zwycięstwa ustanowiła odznaczenie pn. Krzyż za zdobycie Pragi i żołnierski Medal za Pragę. Kazała wybić też dla siebie medal z napisem „Przywróciłam to, co było oderwane”. A w połowie roku 1942, a więc dwa lata po ludobójstwie w Katyniu, Stalin postanowił feldmarszałka Aleksandra Suworowa, mordercę Polaków, umieścić w bolszewickim panteonie i ustanowił odznaczenie jego imienia dla oficerów sowieckiej armii. Łączyła ich wspólnota dokonanej zbrodni.
Bez mała siedemdziesiąt lat później, po mordzie smoleńskim, Putin coraz częściej zaczął przypominać sylwetkę kata Warszawy. To pierwsze ludobójstwo stało się więc łącznikiem z wszystkimi innymi zbrodniami władców Kremla.
Profesor Andrzej Nowak trafia w sedno, gdy przypomina jedną z zapomnianych już wypowiedzi Putina do prezydenta Ukrainy Petro Poroszenki:
Gdybym chciał, rosyjskie wojska w ciągu dwóch dni mogłyby być nie tylko w Kijowie, ale też w Rydze, Wilnie, Tallinie, Warszawie albo Bukareszcie.
W książce Uległość czy niepodległość pisze:
Jeżeli Władimir Putin mówi, że jego wojsko może być w Warszawie, to wcale nie znaczy, że to wojsko grzeje już silniki i rzeczywiście za dwa dni do nas przybędzie ze swoją ‘pokojową’ misją. Czy taka decyzja będzie podjęta za dwa miesiące, czy za osiem, jest to bez znaczenia, chodzi o to, że taki plan, taki projekt, żeby to wojsko uruchomić jest realnie testowany. Trudno to ukryć. W istocie Władimir Putin tego nie ukrywa, ale – wręcz odwrotnie – podkreśla to na każdym kroku. Teraz chodzi o złamanie woli, a w pierwszej kolejności o złamanie woli polityków polskich, woli obrony przed tego rodzaju zagrożeniem. Jednocześnie chodzi tu też o plan szerszy: „o złamanie woli polityków europejskich, a szerzej – zachodnich, woli obrony innych, słabszych krajów, a w dalszej kolejności siebie samych przed szantażem geopolitycznym, do którego Rosja się posuwa. Myślę, że tu znajdujemy się już blisko jednego z najważniejszych elementów i narzędzi rosyjskiej polityki ekspansji, którym jest zastraszanie”.
Generał Walerij Załużny, człowiek, który od początku rosyjskiej agresji 24 lutego 2022 r. dowodzi ukraińską armią, w wywiadzie, jakiego udzielił 15 grudnia dla „The Economist”, przyznał, że kluczowe było w tej wojnie, w której czynnie uczestniczy od lipca 2014 r., przełamanie mentalne, bo „najważniejsze jest, aby nie bać się tego wroga”. Ma oczywiście rację. Putin liczył, że strach sparaliżuje Ukrainę i już samo wtargnięcie formacji dwunastu armii, wszystkich, jakimi dysponowała Rosja, spowoduje, że napadnięte państwo i wojsko rozpadną się jak domek z kart. Załużny podkreśla, że „można z nimi walczyć, trzeba walczyć dziś, tu i teraz. I w żadnym wypadku nie należy tego odkładać na jutro, bo będą problemy”. Ukraina walczy w tej wojnie nie tylko o przetrwanie państwa. Wszyscy mają tu świadomość, że Putin chce fizycznie unicestwić cały naród. Już 12 lipca 2021 r. umieścił na swojej oficjalnej prezydenckiej stronie obszerny artykuł „O historycznej jedności Rosjan i Ukraińców”. Był on otwartą groźbą eksterminacji narodu i zniszczenia państwa, bo – zdaniem Putina – jest to antyrosyjski projekt zbudowany przez Zachód. Ten tekst to współczesna, uproszczona wersja Mein Kampf Adolfa Hitlera. To projekt ludobójstwa, który dziś Rosja realizuje.
Sumienie Rosji, Siergiej Kowalow, próbował tłumaczyć już w roku 2000, co znaczy dojście do władzy Władimira Putina. Twierdził, że to tak, jakby w Niemczech prezydentem został gestapowiec. Wyjaśniał, że Putin jest dumny ze swej pracy w KGB, a przecież organizacja ta, w kolejnych mutacjach, począwszy od WCzK, NKWD, a skończywszy na obecnym FSB, ma więcej ludzkiej krwi na swoim sumieniu niż policja polityczna Hitlera. Kowalow urodził się w roku 1930 w małej ukraińskiej miejscowości Seredyna Buda, położonej nad samą granicą z Rosją. Tego wybitnego biofizyka za krytykę Kremla aresztowano 8 grudnia 1974 r. pod zarzutem „propagandy i agitacji antysowieckiej” (art. 70 Kodeksu Karnego RFSRS). Przez dziesięć lat obozów próbowano zabić w nim godność. W krótkim epizodzie nadziei, po rozpadzie Imperium Zła, gdy wydawało się, że Rosja wybierze drogę ku demokracji, był rzecznikiem praw człowieka. Zmarł 9 sierpnia 2021 roku świadom nadciągającej katastrofy.
Jednak pierwsze jej symptomy widział wówczas, gdy jelcynowska Rosja rozpoczęła brutalną wojnę przeciwko Czeczenii w roku 1994. Generał Paweł Graczow jako minister obrony Federacji Rosyjskiej obiecał Jelcynowi, że podbije ją w ciągu kilku dni. Pierwsza agresja nowej, „lepszej” Rosji zakończyła się spektakularną katastrofą. Milionowa Czeczenia pokonała 140-milionowe państwo. Pokojowe porozumienie podpisali w sierpniu 1996 r. prezydent Zelimchan Jandarbijew i szef rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa gen. Aleksandr Lebied’. To wtedy przywódca Czeczenii powiedział, że wkrótce Rosja znów ich zaatakuje, a będzie to jeszcze bardziej totalna wojna (gen. Lebied’ zginął w tajemniczej katastrofie w roku 2002, a w roku 2004 agenci Putina zabili Jandarbijewa). W przededniu wybuchu II wojny czeczeńskiej, 8 września 1999 r., Putin powiedział:
Rosja się broni. Zostaliśmy zaatakowani. Dlatego musimy odrzucić wszystkie skrupuły, łącznie z syndromem winy”.
II wojna czeczeńska trwała niemal dekadę, a więc tyle co konflikt afgański. Jak podkreśla Marcel Van Herden:
[...] po stronie rosyjskiej czuło się wyraźną potrzebę zemsty, ukarania Czeczenów za porażkę Rosji w poprzednim konflikcie. Doprowadziło to do rozpętania wojny totalnej.
Jackob Kipp, ekspert od rosyjskich sił zbrojnych, podkreśla skłonność rosyjskiej armii do popełniania zbrodni wojennych. Jak zauważa, „dla Rosjan każda wojna jest totalna”. Nie uznają żadnych ograniczeń. Podczas II wojny czeczeńskiej dokonywali bombardowań miast i wiosek. Stosowali zakazaną broń termobaryczną. Wywołali potężną falę uchodźców. Przed bombami uciekło blisko 300 tysięcy ludzi – ponad jedna czwarta całej populacji, a w obu wojnach czeczeńskich, według Jonathana Littela, Rosja wymordowała około 200 tysięcy ludzi. Według innych szacunków to 250, a nawet 300 tys. zabitych. Jak zauważa Marcel Van Herden:
[...] oznacza to, że w obu konfliktach eksterminowano od 15 do 20 procent populacji czeczeńskiej.
Zwraca przy tym uwagę, że Pol Pot wymordował 20 procent Kambodżan, a uznaje się go za symbol skrajnego barbarzyństwa.
Siergiej Kowalow napisał w lutym 2000 r., gdy Czeczenia była równana z ziemią:
Armia rosyjska jest dobrze przygotowana do ludobójstwa. Nowym aspektem całej sytuacji jest fakt, że tym razem całe rosyjskie społeczeństwo jest gotowe zaakceptować akt ludobójstwa.
A był to początek drogi Putina, która dziś prowadzi do ludobójstwa na Ukrainie.
24 lutego 2022 r. Putin zdetonował świat. Wpisał się na listę oprawców. Jest pierwszym ludobójcą XXI wieku. Rozpoczynając wojnę, nawet nie zakładał, że może ją przegrać. Wiedział, że byłby to nie tylko koniec wizji odbudowy imperium, ale także upadek dotychczasowego państwa rosyjskiego i jego osobista katastrofa. System, który zbudował, nie jest odporny na klęskę. Jest patologiczny. Nie ma alternatywy. Gdy zawali się jedyny instrument, którym Rosja dysponuje – zastraszanie siłą, wymuszanie poprzez zastraszanie eskalacją – system ten upadnie.
Od roku 2014 Kreml stosował wszystkie metody prowadzenia z Ukrainą wojny totalnej – od działań informacyjnych, poprzez dywersyjne, gospodarcze, polityczne, a skończywszy na militarnych. Putin okazał się bezsilny. Nie pokonał Kijowa. Agresja 24 lutego miała dać Moskwie szybkie i łatwe zwycięstwo. A przyniosła ogromne straty – po 500 dnach wojny poległo ponad sto tysięcy rosyjskich żołnierzy, a dwieście tysięcy zostało rannych. Rosja poniosła porażające w swej skali klęski pod Kijowem, Charkowem i Chersoniem.
Wiaczesław Wołodyn, obecny przewodniczący rosyjskiej Dumy Państwowej, w roku 2014 na spotkaniu Klubu Wałdajskiego stwierdził: „Jest Putin – jest Rosja, nie ma Putina, nie ma Rosji”. Niemal dokładnie powtórzył słowa Rudolfa Hessa, jednego z twórców III Rzeszy, który powiedział: „Niemcy to Hitler, Hitler to Niemcy”.
W istocie Putin jest symbolem nowej, rasistowskiej ideologii imperialnej, rusizmu, która jak dotąd – do obecnej agresji na Ukrainę – opierała się na krótkich zwycięskich wojnach.
W roku 1996 odbyła się w Moskwie konferencja, której hasłem przewodnim było pytanie „Czy Hitler jest potrzebny Rosji?”. Dwa lata później Caspar Weinberger i Peter Schweizer opublikowali analizę ukazującą możliwe scenariusze globalnego konfliktu (The Next War; wyd. pol. Następna wojna światowa, 1999). Według jednego z nich w Rosji w roku 2000 dochodzi do władzy generał o podobnych cechach osobowości jak Putin. 15 marca 2006 r. oddziały rosyjskiego specnazu dokonują prowokacji. Udaje im się wymordować większość polskiego rządu, który w sytuacji narastającego zagrożenia ze strony Rosji obraduje pod Białymstokiem. Następnego dnia Moskwa rozpoczyna ofensywę. Właśnie taki scenariusz Putin próbował zrealizować wobec Ukrainy, bo w pierwszej kolejności formacje specjalne miały zamordować polityczne elity państwa, w tym prezydenta Zełeńskiego i jego rodzinę.
12 lutego 2022 roku, tuż przed agresją na Ukrainę, „Walt Street Journal” przypomniał słynne ostrzeżenie śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego na temat planów Putina:
Dziś Gruzja, jutro kraje bałtyckie, pojutrze Ukraina, a później być może mój kraj, Polska.
Autor artykułu stwierdzał, że świat zapłacił ogromną cenę za to, że nie zareagował na ostrzeżenie polskiego prezydenta. Tym razem jednak głosy z Warszawy i Kijowa spowodowały, że przywódcy większości krajów Zachodu od pierwszego dnia agresji na Ukrainę byli przygotowani do zdecydowanych działań. A po spektakularnej klęsce Rosji pod Kijowem prezydent USA zapowiedział, że tej wojny Rosja nie może wygrać.
Piotr Grochmalski